Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uwolniony, gdy już opuści wody okalające wyspę Hoste.

Gdy tłum się rozchodził, Kaw-dier udał się do swego mieszkania, chciał pozostać sam, aby uspokoić duszę poruszoną do głębi. Czy kiedykolwiek pomyślał, że on, który tak cenił równość braterską między ludźmi, swobodę, wolność, dojdzie kiedy do tego, że będzie musiał uznać nierówny podział mienia, stanowisk, że będzie rozkazywać innym, prowadzić wojnę, sądzić ludzi i skazywać ich. A przecież wszystko to uczynił! Jednak pomimo że to głęboko czuł, nie żałował tego, był pewny, że co się stało, stało się dobrze. Świeże niebezpieczeństwo utworzyło ściślejszy związek między wychodźcami. Przed temi wypadkami wyspa Hoste była kolonją złożoną z dwudziestu rozmaitych narodowości; teraz mieszkańcy poczuli się obywatelami kraju, związanymi jednem dążeniem, wspólną pracą i jednym celem wzajemnego szczęścia, kultury i dobrobytu nowej wspólnej ojczyzny.



IX. W pięć lat później.

Zaledwie pięć lat upłynęło od opowiedzianych w poprzednich rozdziałach wypadków, a ileż zmian! W tym czasie powierzchowność wyspy zmieniła się do niepoznania.