Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— W tych warunkach, kiedy oprócz tego wódka deprawuje tłumy, zbrodnią byłoby pozwolić, aby władza spoczywała dłużej w ręku ludzi tak złych, przewrotnych i nikczemnych...
— Życie naszych żon, dzieci, naszych rodzin, wreszcie obowiązek ludzkości wzywa nas, aby złemu położyć tamę...
Kaw-dier chmurzył czoło, wahał się, wreszcie odrzekł:
— Słowa wasze potwierdzają tylko to, na co patrzę oddawna... Istotnie złe przybiera rozmiary przerażające... Dopóki rząd chilijski, argentyński lub wreszcie jakikolwiek inny nie zaprowadzi na tej wyspie praw i nie ustanowi rządu, któryby ich strzegł, muszę niestety ująć władzę w ręce i ocalić od zguby tę rzeszę nieszczęsnych rozbitków. A tak unikałem władzy... tyle poświęciłem, żeby być zdala od wszelkich nakazów i zakazów... Nikt z ludzi nie poświęciłby tyle, nikt nie ukochał tak jak ja swobody i wolności... Dziś los sprawił, że właśnie muszę ująć silną ręką rządy nad ludźmi, którzy nie umieją korzystać z wolności...
Umilkł, poczem rzekł głosem przyjaznym, zwracając się do przybyłych:
— Macie panowie słuszność... Obowiązkiem jest naszym ratować bliźnich, których w przeciwnym razie czeka zguba...
— Moralna i fizyczna! — dokończył z siłą Hartlepool.