Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

małe sześciany z kamienia służące do umocowania kijów i łuków potrzebnych do gry, wąski rowek ciągnął się na długość tysiąca dwustu stóp kwadratowych, przeznaczonych do gry w wolanta.
Wieleż to razy bracia Melvill przypatrywali się młodzieży obojga płci, grającej na tym placu! Zresztą niepodobna określić ich radości, że miss Campbell zgodziła się na propozycyę. Będą wiec w możności zabawić ją wobec widzów, których nigdy nie brak ani tu ani w Helensbourgh’u. Próżni ludzie!
Uprzedzono o tem Aristobulusa Ursiclos, który też na chwilę zawiesił roboty i znalazł się właśnie w chwili poczynającej się batalii na placu boju. I on również miał pretensyę należenia do znakomitych graczy tak pod względem teoryi jako i w praktyce, grał on jako uczony, jako geometra, jako fizyk, jako matematyk, jednem słowem jako mąż pewny siebie, umiejący obrachować cały przebieg gry.
Niezbyt przyjemnem było miss Campbell, że dostała za partnera owego napuszonego uczonego. Czy mogło być jednak inaczej? Niepodobna bez sprawienia przykrości obu braciom, rozdzielać ich ze sobą, stawiać jednego naprzeciw drugiego, gdy dotąd szli zawsze razem, ręka w rękę, tak połączonych ze sobą myślą i sercem, ciałem i duszą. Nie, tego uczynić nie mogła.
— Miss Campbell, odezwał się Aristobulus