Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkich zajmujących się osobliwościami fizycznemi świata:
„Czy kiedykolwiek badaliście słońce, gdy ono zachodzi za horyzont morza? — Tak jest, bez wątpienia. Ale czy też zauważyliście ową chwilę w której wyższa część jego tarczy znika musnąwszy poziom wody? — Bardzo przypuszczalnie. Jednakże czy zwróciliście uwagę na zjawisko, wytwarzające się w tym właśnie momencie, gdy promieniejąca gwiazda rzuca ostatnie promienie, zwłaszcza gdy niebo jest bez mgły i jaśnieje w całej czystości swego lazuru? — Być może nie. Otóż przy pierwszej sposobności a nadarza się bardzo rzadko, zauważycie, że nie będzie to, jak dotąd sądzono, promień czerwono-jaskrawy, podrażniający siatkówkę waszego oka, lecz promień zielony, tak cudownego odcienia, takiej zieloności, jakiej nigdy jeszcze nie wytworzyła paletka malarza, na jaką nie zdobyła się natura malując tyle miriadów roślin, ani powierzchnia wód oceanu. Jeżeli w raju znajduje się zieloność, to niezawodnie musi być takiej jak ta barwy, jest ona bez wątpienia, zielonością nadziei!“
Taki artykuł pomieszczony został w Morning Post a z dziennikiem tym właśnie weszła do pokoju miss Campbell. Prosta wiadomość obudziła w niej niezwykły zapał. Odczytała też z równym zapałem wujom, powyżej wymienioną wiadomość, opiewającą pod formą liryczną piękności zielonego promienia.