Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
IV.
Gdzie się spotyka znowu z panią Chaufournier.


Następnej niedzieli Nepomucen i Scypion nie zapomnieli się stawić na zaprosiny pana Hektora Durand. Takie było nazwisko nowego ich przyjaciela.
Kiedy przybyli, towarzystwo było już zebrane w komplecie, a Hektor przemawiał coś do całego zebrania. Po przybyciu dwóch nowych gości, gospodarz przedstawił ich, wyjaśnił w krótkich słowach jakiem kalectwem są dotknięci i prosił, ażeby przyjęci zostali do wspólnego grona.
Przyjęto ich jednogłośnie, uściśnięto im ręce i Hektor ciągnął dalej przerwaną mowę:
„Tak panowie trzeba podnieść zebranie nasze do wysokości stowarzyszenia.
„Natura, która nie jest matką dla wszystkich swoich dzieci, upośledza mniej ukochane rozlicznemi dolegliwościami i kalectwami.
„W pośród kalectw jednem z najstraszniejszych są bez wątpienia drgania newowe; najstraszniejsze powtarzam, bo oddzielają swoją ofiarę od reszty towarzystwa. Nie jest to cierpienie, któreby lekarz mógł wyleczyć, i z tego też powodu żadnej w świecie nie budzi litości. Świat okrutny jak wielkie dziecko, obraca w śmieszność