Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to będę się starała mu dopomódz... Uważaj przez chwilkę na moją lożę droga pani Bousout.
I pani Chaufournier zachwycona myślą, że będzie mogła nakoniec rzucić okiem na prywatne życie swego lokatora, wybiegła i zaczęła czemprędzej przeskakując po kilka schodów drapać się na górę. Ale ta ucieczka nie zadowolniła wcale węglarki, która ciekawsza jeszcze niż jej godna przyjaciółka, zaczęła wołać:
— Pani Chaufournier! pani Chaufournier! poczekaj na mnie, nie pozwolę ci z pewnością iść samej do tego człowieka... trzeba się mieć na ostrożności, to może zasadzka...
— Masz słuszność moja godna przyjaciółko, chodź ze mną.
W jedną sekundę znalazły się na szóstem piętrze i z niesłychaną radością włożyły klucz do zamku... Nakoniec miały poznać wnętrze mieszkania ojca Mathiasa.



Mieszkanie ojca Mathiasa miało osobliwszy pozór. Składało się ono z jednej długiej izby o dwóch oknach wychodzących na poddasze, z których rozciągał się w nieskończoność nieznośny widok na dachy i kominy, co pani Chaufournier nazywała „wspaniałym widokiem z mieszkania“.
Pan Mathias nie miał widocznie wielkiego starania o swoją siedzibę. Mury były zupełnie