Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od tego napadu bronić ją własnem życiem i osobą.
— Olivierze! Olivierze! szepnęła młoda dziewczyna nie mogąca zapanować nad swojem wzruszeniem.
— Nie obawiaj się niczego Heleno, odpowiedział Olivier. Bronić cię będę Heleno... ja...
Nie dokończył. Nie śmiał wyznać tych wyrazów w obec okropnej katastrofy, która nieustannie zagrażała ich życiu.
Przedewszystkiem należało mieć przytomność umysłu, na tę odwagę zdobył się dzielny młodzieniec.
Ale jednak już to skutkiem wyczerpania się sił fizycznych, a być może sił moralnych ducha, młodzieniec czuł że jest bliskim omdlenia.
Wyczerpany zbyt długą walką z szalejącym żywiołem, mimo nadludzkich wysiłków nie mógł utrzymać się na nogach. Przerażało go to, że ją samą pozostawi, na łup fal i bałwanów.
— Heleno... moja droga Heleno... szepnął, za moim powrotem do Oban... dowiedziałem się... to ty... to dzięki tobie, byłem uratowany z odmętów Corryvrekan.
— Jak to wiedziałeś o tem Olivierze... odpowiedziała miss Campbell prawie zamierającym głosem.
— Tak jest... i dziś skwitowałem się z tobą zupełnie... Uratuję cię z groty Fingala.
Jakim sposobem Olivier przy wyczerpaniu