mieszkańców powyżej lub poniżej rzeki Tweed. To było tylko szczególnem, że posiadali jedną tylko, ale olbrzymią tabakierę. Sprzęt ten ruchomy przechodził kolejno z kieszeni jednego do kieszeni drugiego. Był to rodzaj ruchomego połączenia miedzy nimi. Ma się rozumieć, odczuwali oni potrzebę prawie w jednej chwili i dziesięć razy co najmniej na godzinę wciągania wybornego proszku nikotyny, jaki sprowadzali z Francyi. Skoro jeden z nich z głębokości kieszeni wydobył tabakierkę, obadwaj naraz czuli pociąg do zażycia i kiwnąwszy potem głowami wzajemnie sobie życzyli: Niech nas Bóg błogosławi.
Koniec końcem, dwóch tych prawdziwych dzieciaków, brat Sam i brat Sib, nie miało pojęcia o realnem życiu; mniej jeszcze o rzeczach praktycznych tego świata; mianowicie w sprawach dotyczących przemysłu, skarbowości i handlu, i nie okazywali też chęci zapoznania się z niemi bliżej; w polityce, być może z przekonania Jakóbini, zachowali nieco uprzedzenia do dynastyi panującej w Hanowerze, myśląc o ostatnim Sztuarcie, tak jak Francuz mógłby myśleć o ostatnim Walezyuszu; w rzeczach dotyczących uczucia, jeszcze bardziej byli nieświadomi.
A jednakże bracia Melvill mieli tylko jedna ideę: patrzeć jasno w serce miss Campbell, odgadywać jej najtajniejsze życzenia, kierować nimi jeżeli będzie można, rozwijać jeżeli tego zajdzie
Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/12
Ta strona została przepisana.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/d/d7/Juliusz_Verne_-_Promie%C5%84_zielony_i_dziesi%C4%99%C4%87_godzin_polowania.djvu/page12-1024px-Juliusz_Verne_-_Promie%C5%84_zielony_i_dziesi%C4%99%C4%87_godzin_polowania.djvu.jpg)