Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pragnął koniecznie powrócić do wyspy Jura ale ja na to wcale nie zgodziłem się i nie słuchałem rozumnych przestróg. Tym sposobem wpadliśmy w sam wir odmętu!
Uderzenie niespodziewane skaleczyło mego towarzysza, który tym sposobem nie mógł mi już pospieszyć z pomocą, i gdyby nie interwencya opatrznościowa okrętu Glengarry, gdyby nie poświecenie kapitana, gdyby nie uczuciowość pasażerów, przeszlibyśmy obadwa, ja i mój towarzysz do tradycyi ludowej, i teraz zaliczanoby nas do ofiar pochłoniętych odmętami Carryvrekanu.
Miss Campbell słuchała nie wyrzekłszy ani jednego wyrazu, patrząc swemi pięknemi oczami na młodzieńca, którego spojrzenie jej nie wprowadzało wcale w zakłopotanie. Nie mogła przecież powstrzymać się od uśmiechu, gdy nazywał to połowem żywych ludzi.
Czyliż ona równie nie była w tem samem położeniu. Czyliż nie przybyła tu do Oban idąc za popędem fantazyi, dla ujrzenia zielonego promienia.
Bracia Melvill nie omieszkali też wkrótce oznajomić Oliviera o celu ich podróży do Oban; mianowicie, że przybyli tu, aby badać widowisko meteorologiczne, trudne do widzenia w miejscu, gdzie mieszkali, a mianowicie celem ujrzenia zielonego promienia.
— Zielonego promienia! zawołał malarz.