Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

krokiem — że dotąd okoliczności nader nam sprzyjały.
— Ah! tak sądzisz mój chłopcze?
— Bezwątpienia, i przyznać trzeba, że wszystko, burza nawet posłużyła do zwrócenia nas na dobrą drogę. Błogosławionym niech będzie huragan morski, doprowadzający nas do tych brzegów, z których nas piękna wydaliła pogoda! Bo przypuściwszy, żeśmy się dostali na południowy brzeg morza Lidenbrock, cóżby się naówczas z nami stało? oczy nasze nie spotkałyby się z nazwiskiem Saknussemma i stalibyśmy gdzieś może na jakiej przestrzeni, nigdzie nas doprowadzić nie mającej.
— Tak mój Axelu, jest rzeczywiście cóś opatrznościowego w tem, że płynąc ku południowi przybiliśmy przeciwnie do brzegu północnego i właśnie do przylądka Saknussemm. Jestto fakt prawdziwie zadziwiający, którego niczem sobie wytłomaczyć nie umiem.
— Eh! mniejsza o to! nie tłomaczmy faktów, a raczej z nich korzystajmy.
— Masz słuszność moje dziecię, lecz....
— Lecz puśćmy się znowu drogą północną, przejdźmy wszystkie kraje Europy w tej stronie: Szwecyję, Rossyję, Syberyję i t. d., a to lepsze będzie, aniżeli zagłębiać się pod pustynie Afryki, lub spienione wały oceanu!