Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Na te wyrazy podniosłem głowę, wytężając całą mą uwagę. Stryj mówił dalej.
— Tak, powiem nawet, że nic łatwiejszego. Dokument ten zawiera sto trzydzieści dwie liter, z których siedmdziesiąt dziewięć spółgłosek a pięćdziesiąt trzy samogłoski. Według takiegoż samego prawie stosunku formowały się wyrazy języków południowych, kiedy tymczasem narzecza północne są nieskończenie obfitsze w spółgłoski. Chodzi tu więc widocznie o jeden z języków południowych.
Wnioski te były bardzo słuszne.
— Ale jakiż jest ten język? Saknussemm był człowiem uczonym; jeżeli nie pisał w swym rodzinnym języku, to musiał wybrać język najpowszechniej znany w XVI-ym wieku, język uczonych... łacinę. Jeśli się mylę, to poprobuję jeszcze hiszpańskiego, francuzkiego, włoskiego, greckiego i hebrajskiego. Lecz uczeni XVI-go wieku pisywali zwykle po łacinie. Mam więc prawo powiedzieć a priori: jestto nic innego jak łacina.
Podskoczyłem na krześle. Jako łacinnika oburzało mnie przypuszczenie samo, że taki bezład twardych i niemile brzmiących głosek, mógł złożyć się na piękną i delikatną mowę Wirgiliusza.
— Tak! łacina — zawołał stryj po chwili — ale łacina zagmatwana.