Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hans z głośnym krzykiem boleści odskoczył o parę kroków; zrozumiałem przyczynę tego, gdym nieuważnie dotknąwszy wody, poparzył sobie ręce. Źródło było wrzące.
— Ależ ta woda ma przeszło dziewięćdziesiąt stopni gorąca — zawołałem.
— To nic nie szkodzi — rzekł stryj — bądź cierpliwym, ostygnie.
Przejście cale zapełniło się parą, a woda obficie tryskająca ginęła w rozpadlinach; nie czekając długo nabraliśmy ostrożnie pewną ilość do manierki.
Niewymownej doznawałem radości, myśląc że wkrótce ugaszę palące mnie pragnienie i rzeczywiście, nie czekając nawet zupełnego jej ostudzenia przyłożyłem do ust i piłem bez zastanowienia.
Nasyciwszy się do woli, odetchnąłem swobodniej i smakując jeszcze, zawołałem:
— Ależ to woda żelazna!
— Temci lepiej — rzekł stryj — bardzo zdrowa dla żołądka. Niech ci się zdaję, żeś pojechał na kuracyę do Spa lub Toeplitz.
— Ah, jakież to wyborne zdarzenie!
— I ja myślę że wyborne! woda czerpana o dwie mile pod ziemią! to zabawne! trochę atramentem trąci, to prawda, ale też nie ma w sobie nic bardzo nieprzyjemnego. Hans wynalazł sławne źródło