Strona:Juliusz Verne - Podróż do środka Ziemi.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „Master.”
— Pan! — zawołałem — szaleńcze; co mówisz? nie jest przecie panem twego życia! trzeba uciekać! trzeba go zabrać ze sobą gwałtem, przemocą, gdy nie można inaczej... czy słyszysz? czy mnie rozumiesz?
Porwałem Hansa za ramię, chciałem go zmusić aby powstał z siedzenia i szedł ze mną, lecz napróżno! Stryj tymczasem wdał się pomiędzy nas.
— Uspokój się Axelu — rzekł do mnie łagodnie — bądź pewnym, że nic nie wskórasz z tym człowiekiem. Oto lepiej posłuchaj mojej propozycyi.
Słuchałem w milczeniu, z założonemi na piersi rękami.
— Brak wody — mówił stryj — jest jedyną przeszkodą do wypełnienia mych zamiarów. W galeryi wschodniej, z której wychodzimy, pomiędzy pokładami lawy, iłołupku i węgla, nie napotkaliśmy ani jednej kropelki wody. Jest podobnem do prawdy, że szczęśliwsi będziemy w tunelu zachodnim.
Potrząsnąłem głową z niezadowoleniem.
— Wysłuchaj mnie do końca — rzekł profesor silniejszym głosem. — Gdyś ty tam leżał prawie bez życia, ja badałem skład geologiczny tego podziemia, i przekonałem się, że prowadzi ono wprost do wnętrza globu. Niewiele czasu upłynie, a dostaniemy się do pokładów granitowych, w któ-