Strona:Juliusz Verne - Pięciotygodniowa podróż balonem nad Afryką.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mniej jednym z najśmielszych pomysłów gienjuszu ludzkiego! (Wściekłe brawa).
— Wiwat! niech żyje! — krzyknęło zgromadzenie zelektryzowane tą mową.
— Niech żyje nieustraszony Fergusson! — zawołał jeden z najzapaleńszych słuchaczy.
Znowu rozległy się pełne entuzjazmu okrzyki. Nazwisko Furgussona wybiegło z ust wszystkich, i mamy powody wierzyć, że wiele zyskało przechodząc przez krtanie angielskie. Ściany sali posiedzeń aż trzęsły się od niego.
A jednak byli to po większéj części starcy, stérani podróżnicy, których nieustraszona odwaga parła na wszystkie pięć części świata. Wszyscy oni mniej więcej, fizycznie lub moralnie wystawieni już byli na tysiączne śmierci, od rozbicia na morzu, od pożarów, od maczug lndjan i dzikich ludów, na szubienicy lub w żołądkach ludożerców Polinezji! Ale nic nie stłumiło bicia ich serc podczas mowy sir Francis M. i jak pamięć ludzka sięga, nigdy jeszcze w Królewskiem Towarzystwie Jeograficznem londyńskiem mówca nie miał tak świetnego powodzenia.

Ale zapał w Anglii nie poprzestaje na słowach. Bije on pieniądze prędzej niż machiny the Royal Mint[1]. Na tem samem posiedzeniu uchwalono wyznaczyć dla doktora Fergusson, tytułem zachęty

  1. Mennica w Londynie.