Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rykańskiego; — dodał Ardan — jedynego narodu, który mógł doprowadzić do skutku podobne przedsięwzięcie i wydać z pośród siebie takiego prezesa jak Barbicane. Ach! wiecie co towarzysze, teraz, kiedy znikły obawy, myślę nad tem, co się z nami stanie? Zdaje mi się, że czekają nas nudy śmiertelne!
Barbicane i Nicholl poruszyli głowami przecząco.
— Ale ja to przewidziałem, drodzy przyjaciele — mówił dalej Ardan. — Zażądajcie tylko, a mam na wasze usługi szachy, warcaby, karty, domino! Bilardu nam tylko brak.
— Co! — zawołał Barbicane — zabrałeś ze sobą takie fatałaszki.
— Zabrałem — odpowiedział Michał — i to nie tylko dla naszej rozrywki, ale z chwalebnym zamiarem, aby je rozpowszechnić w kawiarniach i restauracyach na księżycu.
— Mój drogi — rzekł Barbicane — jeśli księżyc jest zamieszkany, to ludzie na nim istnieli na wiele tysięcy lat przed mieszkańcami naszej ziemi, bo nie ulega watpliwości, iż ta gwiazda o wiele starsza jest od naszej. Jeśli przeto Selenici istnieją od tylu set tysięcy lat, jeśli ich mózg taką samą posiada organizacyę jak mózg ludzki, znają oni wszystko, co myśmy wynaleźli i co wynaleziemy z biegiem stuleci. Niczego ich nie nauczymy, lecz