Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Barbicane przekonał się, iż przyrządy, mające służyć do zwolnienia biegu pocisku w chwili, gdy ten skutkiem przyciągania księżyca, miał wpaść na jego powierzchnię, były w zupełnym porządku. Spadek ten zresztą powinien być sześć razy powolniejszy niż na powierzchnię ziemi, z powodu różnicy mas tych dwóch gwiazd. Z przeglądu tego podróżnicy nasi byli wielce zadowoleni. Następnie każdy z nich obserwował przestrzeń przez okno boczne, grubem szkłem pokryte.
Widok się nie zmienił. Całe sklepienie nieba roiło się od gwiazd niezwykle wyraźnych, któreby zachwyciły każdego astronoma. Z jednej strony słońce jak otwór rozpalonego pieca, odcinało się wyraźnie na czarnem tle nieba, tarcza nieporównanej świetności była bez aureoli. Z drugiej strony księżyc odbijający światło słoneczne, wydawał się nieruchomym wśród gwiaździstego przestworza. Dalej plama, dość wyraźna, otoczona srebrzystym paskiem, która zdawała się być otworem w ciemnem sklepieniu nieba. Była to ziemia. Tu i owdzie, masy mgieł podobne do pagórków śnieżnych, a od zenitu do nadiru, ogromny łańcuch utworzony z niezliczonej ilości gwiazd — droga mleczna, w której słońce zalicza się zaledwie do szeregu gwiazd czwartego rzędu.
Nasi podróżni nie mogli oderwać wzroku