Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dnięcie w głęboką przepaść jego armaty, co o mało nie pozbawiło go życia.
Przypominają sobie zapewne czytelnicy, iż sekretarz klubu puszkarskiego, jednocześnie z pociskiem wyruszył na swe stanowisko w Longs Peak, w Górach Skalistych. Uczony J. Belfast, dyrektor obserwatoryum w Cambridge, towarzyszył mu wówczas. Przybywszy na stacyę dwaj przyjaciele nie odeszli już więcej od swego ogromnego teleskopu.
Wiadomo, że to olbrzymie narzędzie ustawione było w warunkach reflektorów, przez anglików »front view « nazywanych. Ustawienie takie dawało jedno tylko odbicie przedmiotów, przedstawiało więc je jaśniej i wyraźniej. Dlatego też J. T. Maston i Belfast obserwując, siadali przy wierzchniej, a nie przy spodniej części instrumentu. Dostawali się oni tam przez schody kręcone, pod którymi dopiero ustawiona była studnia metalowa, zakończona zwierciadłem metalicznem, mająca 280 stóp głębokości.
Na tej to wązkiej platformie, urządzonej ponad teleskopem, dwaj uczeni przepędzali cały czas, przeklinając dzień, zakrywający księżyc przed ich wzrokiem i chmury uporczywie zasłaniające go w nocy.
Jakże się ucieszyli, gdy po kilku dniach