Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

godzin pracy. Stosownie do rozkazów dowódcy, ognie pod kotłami zostały rozpalone. Susquehanna gotową była do natychmiastowego odjazdu.
W tej chwili było 17 minut po pierwszej. Porucznik Bronsfield miał właśnie odejść do swej kajuty, gdy nagle uwagę jego zwróciło zdaleka dochodzące, i wcale niespodziane gwizdnięcie.
Na razie sądził on tak samo, jak i jego towarzysze, że to gwizdnięcie wydała uchodząca para; lecz, wsłuchawszy się lepiej, przekonali się, iż odgłos pochodził z odległych warstw powietrznych. Zanim się opamiętali z przestrachu, ogłuszeni nadzwyczajnym świstem, gwałtownie się zwiększającym, gdy nagle olśnionemu ich wzrokowi ukazał się meteor ogromny, do czerwoności rozpalony szybkością swego biegu i tarciem o warstwy atmosferyczne.
Ta masa ognista rosła w ich oczach, z odgłosem piorunu uderzyła w przedni maszt korwety, który roztrzaskała na kawałki i z ogłuszającym hukiem wpadła w wodę.
Gdyby przeszła o kilka stóp bliżej, byłaby zatopiła korwetę ze wszystkiem, co się na niej znajdowało.
W tej chwili — ukazał się nawpół odziany kapitan Blomsberry, a biegnąc na przód okrętu,