Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

opodal gór Herceńskich, na brzegu księżyca. Nie zdołał jednak rozpoznać jej natury.
Nie mógł również oznaczyć dokładnie przyczyny innej jeszcze własności tarczy, którą niebawem poznamy.
Ardan, towarzyszący Barbicanowi przy jego obserwacyach, zauważył długie linie białe, jaskrawe, oświecone wprost padającymi promieniami słońca. Był to szereg smug świetlnych odmiennie promieniejących od tych, które ukazywały się na Koperniku. Układały się one równolegle jedne do drugich. Michał ze zwykłą sobie pewnością za wołał:
— Patrzcie! pola uprawne!
— Co, poła uprawne? — powtórzył Nicholl, wzruszając ramionami.
— A przynajmniej zorane — utrzymywał Ardan. — Ale jacyż dzielni muszą być oracze ci Selenici i jakie olbrzymie woły muszą wprzęgać do swych pługów, kiedy takie ogromne porobili bruzdy!
— To nie bruzdy — rzekł Barbicane — lecz rozpadliny.
— Mniejsza o to, niech będą rozpadliny — odpowiedział francuz. — Ale co w świecie naukowym pojmują przez rozpadliny?
Barbicane opowiedział mu wszystko, co wiedział o rozpadlinach księżycowych, a mianowicie, iż są to bruzdy widziane na wszyst-