Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jakie wspaniałe promieniowanie! — mówił Michał — wątpię, aby można sobie wyobrazić piękniejszy widok.
— Cóżbyście powiedzieli — wtrącił Barbicane — gdyby wypadki zawiodły nas na pólkulę południową?
— A cóż! powiedziałbym, iż to jeszcze piękniejsze! — odparł Ardan.
W tej chwili pocisk wznosił się prostopadle nad górą. Wał tworzący góry Kopernika stanowił koło, a strome jego stoki bardzo się wyraźnie rysowały. Można było także odróżnić podwójny obwód pierścieniowy. Naokoło rozciągała się szarawa płaszczyzna, dziko wyglądająca, na której wypukłości żółto się odznaczały. Wewnątrz góry okręgowej jaśniały dwa czy trzy wierzchołki stożków wulkanicznych, podobne do niezmiernie wielkich, błyszczących dyamentów.
W przejściu ponad sąsiednią płaszczyzną, Barbicane zanotował znaczną ilość gór mniejszych, a między innemi małą pierścieniową, zwaną Gay-Lussac, szerokości 23 kilometry. Ku południowi płaszczyzna była równą, bez najmniejszej wyniosłości. W kierunku północnym do miejsca, w którem przylegała do Oceanu Burz, powierzchnia wyglądała jak woda przez huragan poruszana, a wyniosłości jej i wzgórza wyobrażały jakoby szereg