Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —

— Tak, no proszę, niemądrze byś postąpił, kochany panie, — rzekł pan Watkins. — Postąpiłbyś wówczas, jak człowiek niegodny posiadania Wandergaart-Kopii, a prawdopodobnie nie posiadałbyś jej pan wcale. Bo czyż przypuszczasz, że kopalnia jak pieczony gołąbek sama do ust mi wpadła? Czyż myślisz, że nie trzeba było dużej inteligencyi i żelaznej wytrwałości przy założeniu kopalni, a przedewszystkiem w zatrzymaniu jej dla siebie wyłącznie?
Otóż tymi czynnikami kieruję się zawsze i będę umiał zastosować je co do przyszłości mojej córki. Dlatego powtarzam panu, wykreśl ten planik z swego życia, moja córka nie dla niego!
Po tych tryumfującym tonem wypowiedzianych słowach, pan Watkins pochwycił szklankę z dżynem i mocno z niej pociągnął.
Młody inżynier, oszołomiony jakby od uderzenia pioruna, stał nieruchomy, nie mogąc znaleźć żadnej odpowiedzi.
Zauważył to pan Watkins i w dalszym ciągu natarł na niego.
— Dziwni marzyciele, ci francuzi, — prowadził rzecz swoją, — wszystko im się wydaje możliwem. Przyjeżdżają tutaj, jakby z księżyca spadli, ukazują się w samym