Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
– 102 –

ści milionów, ba, miliardów. Jeżeli wynalazek inżyniera psuł plany Pantalacciemu i jego towarzyszom, to o ileż większą byłaby strata Watkinsa. Kopalnie swoje, pozbawione wartości, mógł wprawdzie zamienić na pola uprawne, lecz komuż sprzeda płody tychże, gdy Griqualand opustoszeje po zamknięciu głównego źródła swych dochodów.
Nie, stanowczo trzeba się podzielić przynajmniej milionami inżyniera wszakże posiada na to wyborny sposób! Dam mu, lub przyrzeknę tymczasem rękę Alicyi, myślał stary egoista, ale czy Alicya znajdzie szczęście w tym związku, o to nie zatroszczył się ani na chwilę.
Rezultatem tych nocnych rozmyślań Watkinsa było oddanie następnego ranka wizyty swemu lokatorowi.
— No, mój młody przyjacielu — odezwał się żartobliwie — jakże się spało po tak ważnem odkryciu?
— O, bardzo dobrze, wyśmienicie! — odparł Cypryan oschle.
— Jakto, mogłeś pan spać?
— A jakże, jak zwykle!
— To dziwne, a więc miliony, które na pana przez piec ten spłynęły, nawet mu snu nie zakłóciły?
— Ani odrobiny. Nie zapominaj panie Wat-