Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 3 —

jasna bródka; proste ubranie podróżne z szarego sukna, kapelusz słomkowy za 10 sousów; wszystko to świadczyło o poważnym nastroju inżyniera, który widocznie niedbał o elegancyę swego wyglądu, jasne zaś jego spojrzenie kazało się domyślać czystego serca i sumienia.
Dodać jeszcze musimy, iż młody francuz mówił tak poprawnie po angielsku, jak gdyby przez czas dłuższy przemieszkiwał w połączonem Królestwie Wielkiej Brytanii.
Puszczając kłęby dymu z dużej fajki pan Watkins ze spokojem przysłuchiwał się mowie inżyniera. Siedząc na drewnianym fotelu z lewą nogą wyciągniętą na słomianem krześle z łokciem opartym na prostym stole, miał przed sobą pan Watkins dzban z dżynem, z którego nalewał dość często do obok stojącej szklanki, rozkoszując się mocnym napojem.
Był on ubrany w białe spodnie, kamizelkę z grubego niebieskiego płótna, i w koszulę flanelową bez kołnierza. Z pod ogromnego filcowego kapelusza, który zdawał się być przyrośniętym do szpakowatej czupryny, wyglądała twarz nabrzmiała, czerwona, pokryta naroślami i kępkami zarostu, a rysy jej bynajmniej nie zdradzały dobroci ani wyrozumiałości. Na usprawiedliwienie pana Watkinsa