Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wałnic, wezbrała Dziękczynna do tego stopnia, że obawiano się, by nie pozrywała mostów, a nawet trzeba było wzmocnić mosty na wybrzeżu, które zalewała woda zupełnie, gdy morze biło o brzegi.
Łatwo się domyśleć, że te straszliwe orkany, podobne do trąb powietrznych, zmięszane z deszczem i śniegiem, niemałe szkody sprawiły na Wielkiej Terasie. Najbardziej ucierpiały młyn i chlewy na drób. Osadnicy musieli często przedsiębrać najpilniejsze naprawy, inaczej bowiem drób byłby był narażonym na zagładę.
Podczas tych słot, kilka par jaguarów i gromady małp zapędziły się aż po same granice Terasy, i ciągle trzeba się było obawiać, ażeby zwinniejsze i śmielsze z nich, pędzone głodem, nie przeszły przez potok, który zwłaszcza wtedy, gdy był zamarznięty, łatwy nastręczał im przystęp. Gdyby nie straż ustawiczna, plantacje i zwierzęta domowe uległyby były niechybnej zagładzie, i nieraz trzeba było dawać ognia, aby utrzymać w przyzwoitem oddaleniu tych niebezpiecznych gości. To też nie brakowało zatrudnienia naszym osadnikom, oprócz bowiem zajęć po za domem, nastręczały się zawsze tysiączne roboty w samym Pałacu Granitowym.
Podczas wielkich mrozów urządzono także kilka pięknych polowań na wielkich bagnach Tadornskich. Gedeon Spilett z Harbertem, przy pomocy Jowa i Topa, wśród tych kroci kaczek, bekasów, cyranek, krzyków i czajek, nie dali żadnego strzału na wiatr. Przystęp do tych