Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.2.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wtedy można było w całości objąć okiem wysepkę, porosłą zielonemi klombami gumowców i innych dużych drzew, z tego samego rodzaju co na wyspie Lincolna. Ale rzecz dziwna, ani nie wznosił się nigdzie dym świadczący o zamieszkiwaniu wyspy przez ludzi, ani też nigdzie na wybrzeżu nie ukazał się znak żaden!
A jednak dokument wspominał wyraźnie o rozbitku, i rozbitek ten powinien się był znajdować na czatach!
Tymczasem Bonawentura zabłąkał się pomiędzy dziwaczne przesmyki wśród skał, których każdy zakręt śledził Pencroff z jak największą uwagą. Harberta posadził przy sterze, sam zaś, stojąc na przedzie okrętu, wpatrywał się w wodę, gotów każdej chwili zwinąć żagiel, którego sznur trzymał w ręku. Gedeon Spilett daleko widzem przebiegał wszystkie wybrzeża, nie dostrzegając nic zgoła.
Wreszcie około południa potrącił Bonawentura przodem o piaszczystą płaszczyznę. Wyrzucono kotwicę, zwinięto żagle i cała załoga okrętowa udała się na ląd.
Nie podlegało wątpliwości, że była to w samej rzeczy wyspa Tabor, ponieważ na najnowszych mapach nie było żadnej innej wyspy w tej stronie Cichego Oceanu, pomiędzy Nową Zelandją a brzegami amerykańskiemi.
Przymocowano starannie okręt, ażeby odpływające morze nie uniosło go ze sobą, poczem Pencroff z dwoma swoimi towarzyszami, uzbroiwszy się należycie, puścili się brzegiem ku wzgór-