Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/302

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

becności wreszcie jakiejkolwiek bądź rafy, że wybrzeże to jest urwiste i że Ocean pokrywa w tem miejscu głębokie otchłanie.
W tyle, na zachodzie, rozwijały się, ale w odległości czterech mil — pierwsze linje drzew lasu....
Możnaby było sądzić, że się jest, na spustoszonem wybrzeżu jakiejś wyspy z okolic podbiegunowych, pokrytem lodami. Rozpalono ogień z chrustu i suchych zielsk morskich i Nab przygotował przy nim śniadanie z zimnego mięsiwa, do którego dodał kilka szklanek herbaty oswegskiej. Jedząc, rozglądali się wszyscy. Ta część wyspy Lincolna była w istocie bezpłodna i stała w zupełnej sprzeczności ze stroną zachodnią.
Spostrzeżenie to wywołało uwagę korespondenta, że gdyby przypadek rzucił ich był najprzód na tę część wybrzeża, musieliby byli nabrać opłakanego pojęcia o swojej przyszłej siedzibie.
— Zdaje mi się, że nie moglibyśmy byli tędy dostać się na wyspę; morze bowiem tutaj głębokie i nie dałoby nam było ani jednej skały na schronienie. Przed Granitowym Pałacem, były przynajmniej ławice i wysepka, które pomnażały możebność ocalenia. Ale tutaj — nic — prócz przepaści!
— Dosyć osobliwą jest rzeczą — zauważył Gedeon Spilett — że wyspa ta stosunkowo mała, — przedstawia grunt tak urozmaicony. A ta rozmaitość zewnętrznego pozoru logicznie bywa tylko właściwością lądów stałych i to pe-