Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z taką powagą, jakby w jakiem laboratorjum chemicznem.
Wkrótce jednak stolarka musiała ustąpić ciesielce. Nowy bowiem kanał odpływowy wydrążony miną, wymagał koniecznie dwóch mostów, z których jeden musiał być wystawionym na Wielkiej Tarasie, a drugi na samem wybrzeżu. Obecnie bowiem tak Tarasę jak i wybrzeże przerzynał potok, który trzeba było przebyć chcąc się dostać w północne okolice wyspy. Aby go zaś ominąć, trzeba było obchodzić daleko na zachód aż po za źródła Czerwonego Potoku. Najprostszą zatem rzeczą było wystawić na Tarasie i na wybrzeżu dwa mosty, dwadzieścia do dwudziestu pięciu stóp długie, składające się z kilku drzew ociosanych z gałęzi. Cała ta praca trwała tylko kilka dni. Z postawionych w ten sposób mostów skorzystali zaraz Nab z Pencroffem, udając się do owych ław z ostrygami, które odkryli byli wśród wzgórz nadbrzeżnych. Wzięli zaś ze sobą w tym celu rodzaj niekształtnego wózka, który miał zastąpić dawniejszą plecionkę zbyt niewygodną. Przywieźli ze sobą kilka tysięcy ostryg, które osiedliły się odrazu wśród skał tworzących naturalne ławy przy ujściu Dziękczynnej. Mięczaki te były wyborne i służyły za codzienne prawie danie.
Jak widzimy więc, wyspa Lincolna, jakkolwiek mała tylko jego cząstka znaną była osadnikom, zaspakajała jednak wszystkie ich potrzeby. Usprawiedliwioną więc była z ich strony nadzieja, że poznawszy najskrytsze jej zakątki,