Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich panów, postanowiono więc uraczyć go tą łyską na wieczerzę.
Wtedy osadnicy nasi zwrócili się ku wschodnim brzegom jeziora i mieli niebawem dotrzeć do znanych sobie okolic. Inżynier mocno był zdziwiony, nie spotkawszy nigdzie żadnej oznaki zdradzającej odpływ wody z jeziora. Korespondent i marynarz rozprawiali z nim o tem, a on bynajmniej nie ukrywał przed nimi swego zdziwienia.
W tej chwili Top, dotąd całkiem spokojny, począł okazywać jakieś zaniepokojenie. Rozumne to zwierzę biegało tam i sam wzdłuż brzegu, nagle stanęło i wlepiło wzrok w powierzchnię wody, podniosłszy jedną łapę do góry, jak gdyby wietrzyło jaką niewidzialną zwierzynę, poczem zaczął szczekać zapalczywie, jak gdyby był na tropie zwierza, i nagle umilkł.
Zrazu ani Cyrus Smith ani towarzysze jego nie zważali na to postępowanie psa, lecz w końcu to coraz zacieklejsze ujadanie zwróciło baczność inżyniera.
— Co Topowi takiego? zapytał.
Pies zwrócił się kilkoma susami ku swojemu panu, zdradzając widoczne zaniepokojenie, lecz wnet popędził znów nad brzeg jeziora. Nagle rzucił się do wody.
— Sa-tu Top! zawołał Cyrus Smith, obawiając się puszczać psa na te podejrzane wody.
— Co się tam dzieje pod wodą? zapytał Pencroff patrząc na powierzchnię jeziora.