Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rać górę Franklina. Kilkaset kroków ztamtąd płynął Czerwony Potok, niedaleko więc była woda do picia.
Urządzono natychmiast koczowisko. W niespełna godzinę stanął na kraju lasu, pomiędzy drzewami szałas z gałęzi i wikliny, wylepiony glinką, który dawał dostateczne schronienie. Poszukiwania geologiczne odłożono do dnia następnego. Ugotowano wieczerzę, rozpalono jasny ogień przed szałasem, przy którym kręcił się rożen i o godzinie ósmej, podczas gdy jeden z osadników czuwał, by podtrzymywać ogień na wypadek, jeśliby jakie niebezpieczne bestje wałęsały się w pobliżu, reszta spała snem twardym.
Nazajutrz, dnia 21. kwietnia, Cyrus Smith udał się w towarzystwie Harberta odszukać owe starożytne pokłady ziemi, w których znalazł był już jeden okaz mineralny. Pokłady te napotkał na powierzchni ziemi, prawie u samego źródła Czerwonego Potoku, u podnóża jednego z północno-wschodnich poprzecznych pasm góry Franklina. Kruszec ten nader bogaty w składniki żelaza, zamknięty w rudzie łatwo topniejącej, nadawał się wybornie do metody, jaką inżynier zamierzał doń zastosować, mianowicie do metody katalańskiej, tylko nieco uproszczonej, używanej pospolicie na wyspie Korsyce.
Czysta metoda katalańska wymaga bowiem pieców i tyglów, w których kruszec przekładany kolejno warstwami węgla przetapia się i oczyszcza. Lecz Cyrus Smith chciał oszczędzić sobie tych przyrządów i budowli, ustawić po prostu