Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed. Seyfarth i Czajkowski) T.1.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

par ptaków należących do rodzaju bażantów Były to „tragopany,“ a u szyji miały mięsiste podgardla i dwa cienkie walcowate różki po za oczyma. Ptaki te były mniej więcej tej samej wielkości, co kogut; samice były koloru jednostajnie brunatnego, podczas gdy samce połyskiwały czerwonem pierzem z drobnemi centkami białemi. Gedeon Spilett trafnym i silnym pociskiem kamienia ubił jednego „tragopana,“ a Pencroff zgłodzony nużącą drogą, spoglądał na niego łakomem okiem.
Wydobywszy się z gąszczy, poczęli wdrapywać się, podsadzając się wzajemnie na barkach po bardzo stromej spadzistości liczącej około sto stóp przestrzeni i wdarli się tym sposobem na jeden z wyższych schodów, na którym rosło kilka drzew, a ziemia miała pozory wulkaniczne. Ztąd trzeba było skręcić znowu na wschód i iść ślimakiem, co ułatwiało wspinanie się po nader stromej spadzistości, a każdy musiał ostrożnie wybierać miejsca, gdzieby mógł nogę postawić. Straż przednią tworzyli Nab z Harbertem, straż tylną Pencroff; a w pośrodku szli Cyrus i korespondent. Zwierzęta, które drapały się po tych wyżynach — a nie brak było takich tropów — musiały należeć do rasy tych, które natura obdarzyła pewną nogą i giętkim grzbietem, zapewne do rodzaju dzikich kóz lub izardów[1]. Spostrzegli nawet kilka takich sztuk, lecz Pencroff inną dał im nazwę, zawoławszy nagle:

— Barany!

  1. Kozły skalne. (Przyp. tłum.)