Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy zdaje się wam, panowie, żeście mi winni pewną wdzięczność?...
— Kapitanie, oddalibyśmy życie nasze aby twoje przedłużyć!
— To dobrze — ciągnął dalej kapitan Nemo — to dobrze! Przyrzeknijcie mi więc wypełnić moją ostatnią wolę, a zapłacicie mi za wszystko, com dla was uczynił.
— Przyrzekamy! — odpowiedział Cyrus Smith.
A obietnicą tą wiązał zarazem siebie i swoich towarzyszy.
— Panowie — podjął kapitan — jutro już mnie nie będzie.
I powstrzymując ruchem Harberta, który chciał zaprzeczać:
— Tak jest — rzekł — jutro już mnie nie będzie, a nie pragnę innego grobu tylko Nautilus. To grobowiec mi przynależny! Wszyscy przyjaciele moi spoczywają na dnie mórz, i ja tam spocząć pragnę.
Głębokie milczenie przyjęło te słowa kapitana Nemo.
— Wysłuchajcie mnie dobrze, panowie — prowadził dalej — Nautilus uwięziony jest w tej grocie, której wejście się zniżyło. Jeżeli jednak opuścić nie może swojego więzienia, to może przynajmniej zapaść się do otchłani, która to więzienie okrywa i zachować w jej głębi moją śmiertelną powłokę.
Osadnicy słuchali z religijną uwagą słów umierającego.