Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Katarakty, a na wschód z doliną Czerwonego Potoku. Dwa te strumienie, niżej zamieniające się w rzeki po przyjęciu kilku przytoków, utworzyły się ze wszystkich wód góry i stanowiły źródło żyzności jej części południowej. Co do Dziękczynnej, ta brała zasiłek bardziej bezpośrednio od obfitych źródeł znanych w głębi lasów jakamarowych, i takiejże samej natury źródła, sączące się tysiącem nici, zraszały grunt półwyspu Wężowego.
Otóż z tych trzech dolin, gdzie wody nie brakło, jedna mogła służyć za schronienie jakiemuś samotnikowi, mogącemu w niej znaleść wszystko co niezbędne do życia. Przejrzawszy je jednak najstaranniej, nie znaleźli nigdzie osadnicy ani śladu obecności człowieka.
— Czyżby więc w głębi owych bezpłodnych wąwozów, w pośród obsuszonych skalisk, szorstkich głazów i zastygłych potoków lawy na północy, miało się znajdować schronienie nieznajomego?
Północna część góry Franklina składała się jedynie u podstawy swojej z dwóch dolin, szerokich, niezbyt głębokich, pozbawionych zieleni, zasianych urwanemi skałami, poprzerzynanych szczelikami głębokiemi, wybrukowanych lawami, pełnych nierówności mineralnych, posypanych labradorytami. Część ta wymagała długich i trudnych poszukiwań. Mnóstwo tu istniało wgłębień, niezbyt wygodnych zapewne, ale ukrytych doskonale i niezmiernie trudny mających przystęp. Osadnicy zwidzili nawet owe mroczne tunele,