Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A potem zabarykadujcie bramę i powracajcie tu wszyscy.
Pencroff, Nab i korespondent rzucili się z pospiechem do wykonania rozkazu inżyniera. Nie było chwili do stracenia. Kto wie, w tej minucie już może wózek dostał się w ręce korsarzy!
W mgnieniu oka korespondent i dwaj jego towarzysze przebiegli podwórze zagrody i dopadli bramy, po za którą posłyszeli głuchy wark Topa.
Inżynier opuściwszy na chwilę Ayrtona, wyszedł także z domu, gotów do strzału, Harbert stanął przy nim. Obadwaj obserwowali ścianę góry, panującą po nad zagrodą. Jeżeli korsarze stanęli zasadzką w tem miejscu, mieli wszelką łatwość sprzątnięcia osadników, jednego po drugim.
W tej chwili księżyc pojawił się na wschodzie po nad czarną firanką lasów i powódź srebrzystego światła oblała wnętrze zagrody. Wkrótce blask ogarnął i całe zabudowanie, i przylegające doń grupy drzew, i zraszający zagrodę mały potoczek i szeroki dywan otaczającej ją łąki. Od strony góry dom i część palisady odcinały się na czarnem tle biało. Z przeciwnej strony, od bramy, ogrodzenie kryło się w mroku.
Wkrótce pojawiła się jakaś masa czarna. Był to wózek wchodzący w oświetlony krąg przestrzeni, a za tem w ślad usłyszał inżynier łoskot bramy zamykanej i obwarowywanej potężnie z wnętrza przez towarzyszy.