Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze nieco osłabiony, miał dla siebie zachowane miejsce na wózku.
Nazajutrz o świcie Cyrus Smith przedsięwziął niezbędne środki ostrożności do zabezpieczenia Pałacu Granitowego od wszelkiej napaści. Drabiny, które służyły niegdyś do wejścia, przyniesiono i zakopano głęboko w piasku, tak, ażeby je można było odnaleźć i użyć za powrotem, winda bowiem wraz z całym należącym do niej przyrządem została odjętą. Pencroff pozostał ostatni w Granitowym Pałacu dla skończenia tej roboty, a potem spuścił się za pomocą liny, której obadwa końce przytrzymywano u dołu w ten sposób, iż gdy ją wreszcie ściągnięto, ustała wszelka komunikacja pomiędzy wejściem do Pałacu a wybrzeżem.
Pogoda była przepyszna.
— Na gorący dzień się zabiera! — zawołał radośnie korespondent.
— Ba! doktorze Spilett — odrzekł Pencroff — droga nasza wypadnie przez lasy, nie spostrzeżemy więc nawet słońca.
— W drogę! — ozwał się inżynier.
Wózek już oczekiwał na nich na wybrzeżu przed „Dymnikami.“ Korespondent żądał od Harberta, aby zajął w nim miejsce przynajmniej przez pierwsze godziny podróży i młodzieniec poddać się musiał przepisowi swego lekarza.
Nab prowadził onaggi. Cyrus Smith, korespondent i marynarz mieli iść przodem. Top wyskakiwał z radośną miną. Harbert ofiarował