Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się ani razu w okolicach Granitowego Pałacu. Od Ayrtona nie było wieści. To też inżynier tylko i Harbert zachowywali jeszcze niejaką nadzieję odnalezienia go, dla reszty zaś jego towarzyszy nie ulegało już wątpliwości, że nieszczęśliwiec ten zginął. Wszystkie te zagadki nie powinne były jednakże trwać dłużej i dla tego postanowiono, jak tylko Harbert przyjdzie całkiem do siebie, doprowadzić ostatecznie do skutku ową wycieczkę, której rezultat mógł mieć tak wielką dla nich doniosłość. Na to jednakże należało poczekać co najmniej z miesiąc jeszcze. Całe bowiem siły osady były niezbędne dla zgnębienia korsarzy.
Zresztą Harbert miał się codzień lepiej. Zapalenie wątroby znikło, a rany można było uważać za zabliźnione w zupełności.
W ciągu stycznia ważnych prac dokonano na Wielkiej Terasie; a mianowicie uratowano co się jeszcze dało ze stratowanych zbiorów jarzyn i zboża. Zebrano nasiona i rośliny, aby mieć z nich zasiew na najbliższą porę. Z odbudowaniem zaś kurników, młyna i stajen Cyrus Smith wolał zaczekać.
Podczas bowiem, gdy on i jego towarzysze zajęci będą pogonią za korsarzami, oni mogliby nawidzić znowu Terasę. Nie należało więc im poddawać materjału do zaprawiania się w zawodzie rabusiów i podpalaczy. Po oczyszczeniu wyspy ze złoczyńców, będzie pora pomyśleć o odbudowaniu wszystkiego.
Przychodzący do zdrowia młodzieniec po-