Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cyrus Smith sam pospieszył odciąć od pnia wierzby z rodzaju czarnych kilka kawałków kory, które przyniosłszy do Granitowego Pałacu, sproszkował — a następnie tegoż jeszcze wieczora proszek ten zadano Harbertowi.
Noc przeszła bez żadnych groźnnych wypadków, Harbert miał nieco gorączki, ale febra się nie pojawiała przez noc, ani nawet następnego dnia.
Pencroff jął powracać potroszę do nadziei. Gedeon Spilett nic nie mówił. Kto wie czy perjody febry były codzienne, czy też nie była to czasem trzydniówka, mogąca właśnie jutro powrócić. To też oczekiwano tego jutra z jak najsilniejszym niepokojem.
Zauważyć także było można, że w czasie tego perjodu pozornego spokoju, Harbert leżał jakby złamany, mając głowę ciężką i skłonność do zawrotów. Był także i inny jeszcze symptom, który w najwyższym stopniu przeraził korespondenta. Oto wątroba Harberta poczęła przechodzić w stan kongestji, a powiększenie gorączki dało wkrótce dowód, że i zapalenie mózgu się zaczyna.
Gedeon Spilett stał jak rażony piorunem w obec tej nowej komplikacji. Odprowadził inżyniera na stronę.
— To żółta febra! — rzekł doń.
— Żółta febra! zawołał Cyrus Smith. Musisz się mylić, Spilecie. Żółta febra nie objawia się samorodnie. Potrzeba mieć jej zaród w sobie.
— Nie mylę się odpowiedział korespondent. Harbert musiał pochwycić ów zaród w bagni-