Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W pierwszej zaraz chwili Nab wypadł ze swego schronienia. Wdarł się na terasę z narażeniem na strzały, usiłował stłumić pożar pożerający właśnie kurniki, i walczył ale napróżno przeciw ogniowi aż do chwili pojawienia się wózka na skraju lasu.
Takie były owe ważne wypadki. Obecność rozbójników stawała się bezustanną groźbą dla osadników wyspy Lincolna, tak szczęśliwych do tej pory — a którym należało się przygotować na większe jeszcze nieszczęścia!
Gedeon Spilett pozostał przy Harbercie z Pencroffem w Pałacu Granitowym, a tymczasem Cyrus Smith w towarzystwie Naba udał się dla ocenienia osobiście rozmiaru spustoszenia.
Wielkie to było szczęście, że rozbójnicy nie zapędzili się aż pod same stopy Granitowego Pałacu. Warsztaty w „Dymnikach“ nie byłyby uszły zniszczeniu. Bądź co bądź jednak łatwiej byłoby tę szkodę naprawić, aniżeli ruiny nagromadzone na Wielkiej Terasie.
Cyrus Smith i Nab skierowali się ku „Dziękczynnej“ i przeszli jej cały brzeg lewy, nie znalazłszy nigdzie ani śladu rozbójników. Na drugim brzegu rzeki w gęstwinie lasu nie natrafili również na żadną podejrzaną oznakę.
Zresztą oto przypuszczenie, które miało po sobie najwięcej prawdopodobieństwa że: albo rozbójnikom wiadomy już był powrót osadników do Pałacu Granitowego, mogli ich bowiem byli spostrzedz w drodze z zagrody — lub też że natychmiast po spustoszeniu terasy, zagłębili się