Strona:Juliusz Verne-Tajemnicza Wyspa (ed.Seyfarth i Czajkowski) T.3.djvu/016

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piły inżyniera, rozstrzygnięto ją twierdząco. Przez noc okręt mógł zniknąć, odpłynąć na zawsze, a czy drugi okręt zbliży się znów kiedy do wyspy Lincolna? Kto mógł przewidzieć co przyszłość kryła w swem łonie?
— Tak jest, rzekł korespondent, jakiegokolwiek gatunku by był ten okręt, musimy koniecznie uwiadomić go, że wyspa jest zamieszkałą. Zaniedbawszy zdarzającą się nam teraz sposobność, wyrzucalibyśmy sobie to później!
Postanowiono zatem, że Nab z Pencroffem udadzą się do przystani Balonowej i skoro noc zapadnie, rozpalą wielki ogień, którego blask będzie musiał zwrócić uwagę załogi dwumasztowca.
Lecz w chwili gdy Nab z marynarzem gotowali się do drogi, okręt zmienił nagle bieg i zwrócił się prosto ku wyspie, w kierunku Zatoki Stanów Zjednoczonych. Dzielny to był pływak, zbliżał się bowiem z niezwykłą szybkością.
Nab z Pencroffem zaniechali więc swoją podróż, a lunetę powierzono Ayrtonowi, ażeby mógł z całą pewnością przekonać się, czyli ten statek to w samejrzeczy Duncan, czy nie. Jach szkocki posiadał także dwa maszty. Chodziło więc oto tylko, ażeby przekonać się, czyli między oboma masztami wznosi się komin kotła parowego. Okręt oddalony był już tylko o dziesięć mil.
Widnokrąg był jeszcze zupełnie czysty. Łatwo więc było sprawdzić rzecz, i Ayrton po chwili opuścił lunetę i rzekł: