Strona:Juliusz Verne-Sfinks lodowy.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




Zniknięcie archipelagu.

Zaraz więc od rana dnia następnego, który byt 27-ym grudnia, Halbran wyruszył w dalszą drogę w kierunku południowo-zachodnim.
Załoga sprawiała się jaknajlepiej; praca jej zresztą nie była teraz ciężką przy spokojnem morzu i pięknym błękicie nieba. A jeśliby łaskawe losy również nam dalej sprzyjały, o czem nie chciałem wątpić ani na chwilę, spokój nam był zapewniony.
Zresztą, naturalną jest rzeczą, iż u ludzi pracujących fizycznie umysł mało jest czynnym; a ograniczając się teraźniejszością, nie zagłębia się w przyszłość, i jedynie jakiś nadzwyczajny, gwałtowny wypadek, zdolnym jest wyrwać ich ze zwykłej obojętności.
Nawet Dick Peters po uczynionem zeznaniu, wrócił do dawnego trybu życia, choć zaznaczyć mi wypada, że załoga nie okazywała mu w niczem odrazy, odnośnie do scen zaszłych na Grampiusie. Zdawało się iż warunki, które je wywołały, uniewinniały go zupełnie w oczach towarzyszy — a poświęcenie z jakiem spieszył na pomoc tonącemu Holtowi, nie łatwo bywa zapomnianem szczególniej wśród marynarzy. Mimo tego wszakże, metys jak dawniej, sypiał i jadał w któ-