Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Należy go więc ubić z takiéj odległości, ażeby od celnego strzału padł na miejscu.
Anglik odpowiedział skinieniem i podsuwał się zwolna, ażeby zająć jak najdogodniejsze stanowiska. Oryxy nie przestawały skubać trawy; samiec naczelnik, do którego zapewne dobiegła z wiatrem jakaś woń podejrzana, podniósł głowę do góry i zaczął pewną okazywać niespokojność, ale myśliwi, zbyt oddaleni od niego, nie mogli strzelać. O szczwaniu na tak rozległéj równinie nie można było ani marzyć; jedynie tylko zbliżenie się stada ku zaroślom, w których kryli się strzelcy, dozwoliłoby wybrać i powalić po jednej sztuce.
Przypadek zdawał się sprzyjać myśliwcom. Stado pod przewodnictwem starego samca, zwolna posuwało się ku kępie drzew, ukrywających zasadzkę. Antylopy bezwątpienia czuły się bezpiecznemi na otwartéj płaszczyznie; skoro Mokum nabrał pewności, że stado przybliża się, zsiadł z konia i dał znak Anglikowi, aby to samo uczynił. Konie przywiązano do pni sykomorów: Bushman zawiązał im oczy i pokrył głowy derkami, dla zapewnienia ich milczenia i nieruchomości, poczém trzymając psy u nogi, obadwaj zaczęli się z wielką przezornością podsuwać klinem lasu daleko zachodzącym w pole, którego ostatnie drzewa nie były jak na trzysta kroków odległe od antylop. Tam przypadli, jakby na zasadzce, oczekując z odwiedzioną bronią przyjaznéj chwili do strzału.
Z miejsca tego można było doskonale obserwować stado i podziwiać wytworną budowę zwierząt. Samce mało się różniły od samic, które dziwną igraszką przyrody były, co się rzadko pomiędzy zwierzętami wydarza, daleko lepiéj uzbrojone: rogi ich wysmukłe, łukiem w tył zagięte, zwężały się regularnie ku końcowi; trudno znaleźć zwierzęcia, któreby wdziękiem postaci przewyższało oryxy; żadne nie posiada pstrokacizny czarnéj, tak regularnie porozkładanéj na płowéj sierści; pęk włosów zwiesza się im z pod gardła, grzywa jeży się równo, a ogon bujny spływa ku saméj ziemi.
Tymczasem stado, złożone z dwudziestu kilku antylop, zbli-