Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dostaniem się do rzeczywistej pustyni, dotykającej jeziora Ngami. Łatwo pojąć, dlaczego Bushman pragnął przebyć tę okolicę, zanim susza zniweczy wszelkie źródła żywotne. Zdanie swoje przełożył on pułkownikowi, który zrozumiał doniosłość uwag strzelca i przyrzekł, o ile można, z robotami pospieszać; ale pośpiech ten nie powinien był szkodzić dokładności pomiaru; obliczanie kątów nie jest łatwém i nie zawsze da się wykonywać; praca ta wymaga pięknéj pogody. Pomimo nalegania Mokuma, roboty nie szły tak śpiesznie, jak należało, i myśliwiec był pewnym, że zanim się ukończą, chwilowa żyzność krainy Karru zniknie pod działaniem ognistych promieni słońca.
Trójkątowanie odbywało się na granicy téj ziemi; astronomowie mieli jeszcze sposobność podziwiania cudownéj żyzności krainy, ku której się zbliżali; nigdy jeszcze nie oglądali tak bujnej wegetacyi łąkowej. Pomimo palących upałów, liczne strumienie rozszerzały dokoła przyjemny chłód; nieprzeliczone stada zwierzyny znajdowały tu obfitą paszę. Miejscami zielone gaje urozmaicały okolicę, nadając jej podobieństwo do angielskiego parku.
Pułkownik Everest nie zachwycał się pięknością przyrody, ale za to sir John Murray, a nadewszystko William Emery, uczuli żywo wdzięk poetycznéj okolicy, rozciągającej się przed ich okiem. William tém silniej uczuwał teraz brak przyjaciela, Michała Zorna, z którym w podobnych razach podzielał wrażenia doznawane. O jakżeby teraz mile im schodził czas wolny od pracy, na podziwianiu przecudnych wdzięków przyrody.
Karawana posuwała się naprzód wśród téj czarownej krainy; niezliczone stada ptactwa śpiewem swym i lotem ożywiały łąki i gaje. Myśliwi orszaku nie tracili czasu daremnie, bijąc to wielkie korany, podobne do dropiów, a zamieszkujące licznie południową Afrykę, lub „grubogłowy,“ mające delikatne i wytworne mięso. Inne jeszcze ptaki zwracały uwagę Europejczyków, chociaż nie ze względów gastronomicznych. Nad brzegami strumieni, po nad licznemi potokami, większe ptaki upędzały się za żarłocznemi wronami, które im wypijały jaja, w piaskach nadbrzeżnych składane. Błękitne żurawie z białą szyją, szkarłatne czer-