Strona:Juliusz Verne-Przygody trzech Rossyan i trzech Anglików w Południowej Afryce.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odbywali podróż od czasu opuszczenia Lattakou. Myśliwy nie omylił się wcale, wyprowadził karawanę na płaszczyznę, ale płaszczyzna ta była jeszcze zanadto falistą, ażeby mogła być wziętą za podstawę tryangulacyi. Nie przestano więc posuwać się naprzód. Mokum stanął na czele jezdnych i taboru, zaś John Murray, William Emery i Michał Zorn, wyprzedzili go znacznie.
Przy schyłku dnia, karawana zatrzymała się przy stacyi „Boerów“, koczujących holenderskich osadników, którzy w miejscach obfitujących w paszę przebywają po parę miesięcy ze swojemi stadami.
Koloniści przyjęli nader gościnnie naszych podróżnych; naczelnik licznéj rodziny, Holender, nie chciał w zamian za swe usługi najmniejszego przyjąć wynagrodzenia. Gospodarz ten był jednym z owych ludzi odważnych, wstrzemięźliwych i pracowitych, którzy z małym kapitałem bogacą się z chowu bydła i kóz. Kiedy jedno pastwisko wyczerpie się, ludzie ci, na wzór patryarchów biblijnych, przenoszą się w inne miejsce, szukając żywności dla swego dobytku.
Kolonista wskazał pułkownikowi, gdzie ma się udać, ażeby znaleźć miejsce odpowiednie do rozpoczęcia prac geodezyjnych; równina ta leżała o piętnaście mil angielskich od obecnego ich stanowiska.
Nazajutrz 5 marca, o świcie w dalszy ruszono pochód. Najmniejszy wypadek nie przerwałby spokojnego pochodu, gdyby nie to, że John Murray, ubił w odległości tysiąca dwustu metrów osobliwsze zwierzę, mające pysk wołu, długi ogon biały, a na czole dwa kończyste rogi. Był-to gnu, gatunek dzikiego wołu.
Bushman podziwiał celność strzału, od którego zwierz od razu padł trupem w tak ogromnéj odległości. Zwierz ten dochodził pięciu stóp wysokości, miał na sobie dużo wybornego mięsa, a z tego powodu zalecono myśliwym karawany, aby na gnu szczególniéj zwracali swe strzały.
Około południa dojechano do wskazanéj równiny; był to step rozciągający się ku północy bez granic, równy jak stół. Mokum, obejrzawszy się w koło — rzekł do Everesta: