Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czekał przeszło 20 minut, nakoniec była godzina 8-ma minut 35, kiedy wyszedł z domu pastora. Lecz w jakim stanie! Włosy w nieładzie, bez kapelusza, biegł jak szaleniec, przewracając przechodniów, mknąc przez trotuar jak wicher.
Po upływie trzech minut był w domu i wpadł bez tchu prawie do pokoju pana Fogg. Nie mógł słowa przemówić.
— Co się stało? — zapytał pan Fogg.
— Mój panie — wyjąkał Obieżyświat — małżeństwo... niemożliwe...
— Niemożliwe?...
— Niemożliwe... na jutro!
— Dlaczego?
— Dlatego, że jutro jest niedziela!
— Poniedziałek — poprawił pan Fogg.
— Nie... to dziś... sobota...
— Sobota? To niemożliwe!...
— Tak, tak, tak, tak! — wykrzyknął Obieżyświat, pan się omylił o dzień jeden! Przybyliśmy 24 godzin wcześniej, ale zostaje nam tylko 10 minut czasu. Obieżyświat wziął swego pana za kołnierz i pociągnął z niesłychaną siłą.
Phileas Fogg, wzięty w podobny sposób, nie miał czasu do namysłu i opuścił swoje mieszkanie, wskoczył do doróżki, obiecał 100 funtów woźnicy i po przejechaniu dwóch