Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A więc dobrze, Wasza Wysokość ma słuszność. Do Shangaju — i statek zwrócił na północ.
Noc była okropna. Prawdziwym cudem maleńki statek nie wywrócił się jeszcze. Dwa razy przechylił się prawie prostopadle.
Pani Aouda była zupełnie wyczerpaną, ale żadna skarga z ust jej nie wyszła. Niejednokrotnie pan Fogg ratować ją musiał od gwałtowności fal.
Z nastąpieniem dnia burza się wzmogła. Wiatr dął z południo-wschodu. Była to zmiana korzystna i »Tankadere« popłynął z nową energią.
Od czasu do czasu przez przedarte mgły widniał brzeg, ale żadnego statku nie widziano. »Tankadere« był sam jeden na olbrzymiej morskiej przestrzeni.
W południe morze zaczęło się uspokajać, a z zachodem słońca uciszyło się znacznie. Podróżni okropnie wyczerpani, mogli odpocząć i posilić się.
Noc stosunkowo była spokojną. Rozpięto wszystkie żagle, szybkość statku była znaczna. Nazajutrz, 11-go, ze wschodem słońca, zbadawszy miejscowość, John Bunsby obliczył, iż znajdowali się o 100 mil od Shangaju. Sto mil! a został im tylko jeden dzień, aby je przebyć. Jeśli pan Fogg chciał zdążyć na sta-