Strona:Juliusz Verne-Podróż naokoło świata w 80-ciu dniach.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wziąwszy torbę z rąk swego sługi, pan Fogg wsunął w nią sporą paczkę banknotów.
— Czyś aby czego nie zapomniał? — spytał.
— Nie, panie.
— A płaszcz i pled?
— Oto są.
— Dobrze. Weź torbę i pilnuj jej, gdyż zawiera 20.000 funtów sterlingów.
Pan i sługa zeszli ze schodów i, opuszczając dom, zamknęli bramę na klucz.
Doszedłszy do końca ulicy Saville-row pan Fogg i sługa wsiedli do doróżki, która ich zawiozła na stacyę kolei żelaznej Charing-Cross. W chwili wysiadania z doróżki pan Fogg zauważył kobietę w łachmanach, która, trzymając mizerne dziecko za rękę, żebrała.
Zbliżywszy się do niej, wyjął z kieszeni 20 gwinei i oddał jej ze słowami: »Weź je poczciwa kobieto, cieszę się, że cię spotkałem«. Obieżyświat, obecny tej scenie, uczuł się ogromnie wzruszonym, pan Fogg wiele zyskał w jego oczach. Gdy weszli do dużej sali dworca, pan rozkazał słudze kupić dwa bilety pierwszej klasy do Paryża. Odwróciwszy się, ujrzał pięciu kolegów z Reform-Clubu.
— Panowie — rzekł — wyjeżdżam. Mój paszport, który w każdem przezemnie przejeżdżanem mieście poświadczonym będzie, da wam możność sprawdzenia marszruty podróży.