Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
238
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY.
Podróż na północ.

Nazajutrz o świtaniu, Hatteras dał znak do wyruszenia w drogę. Psy zostały do sań zaprzęgnięte; dobrze utrzymywane i dostatecznie wypoczęte, po zimie spędzonej we wszelkiej możliwej wygodzie, były one w stanie wysługiwać się w lecie. Ochotnie też stawiły się do zaprzęgu.
Wyborne to są wreszcie zwierzęta te psy grenlandzkie. Te które towarzyły rozbitkom, pozbyły się już w części dzikiej swej natury; zacierało się ich podobieństwo do wilków, a coraz podobniejsze się stawały do Duka, tego skończonego wzoru psiego rodu, jednem słowem cywilizowały się. Zaiste, Duk mógł się pochlubić, że się w znacznej części przyłożył do tej cywilizacyi, przykładem swym towarzyskości. Jako Anglik, a więc bardzo drażliwy na wszystko co dotyczy dobrego tonu, długo się nie wdawał z temi psami, których mu nikt nie przedstawił, i z zasady, nie obcował z niemi; długie jednak wspólne niebezpieczeństwa, wspólny niedostatek, wspólne losy, zbliżyły zwolna zwierzęta te do siebie. Duk dobre miał serce i sam