Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
126

— Bardzo chętnie! odpowiedzieli towarzysze doktora.
— A kto zostaje na straży przy piecu?
— Ja, odezwał się Bell.
— Czuwajże mój przyjacielu, żeby czasem ogień nie wygasł, bo mróz jest dyabelski.
— O! bądź spokojnym panie Clawbonny; ja sam czuję mróz potężny, a jednak patrz pan jakie niebo czerwone.
— Tak! to wspaniała zorza północna! zawołał doktór, zbliżając się do okna. Co za urocze zjawisko! napatrzeć go się nie można.
Istotnie, doktór podziwiał zawsze te fenomena kosmiczne, na które towarzysze jego mało zwracali uwagi. Spostrzegł on, że zaburzenia igły magnesowej poprzedzają zawsze to zjawisko, i zamierzał napisać o tem swe uwagi do wydawanej przez admirała Fitz Bog, publikacyi, zawierającej wszystkie fakta metereologiczne.
Bell pozostał na straży, inni zaś udali się na spoczynek.