Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
120

— Różnica, rzekł doktór, pomiędzy ludźmi ras rozmaitych nie jest wielka, skoro ci znajdują się w jednakich okolicznościach, choćby i pokarmy przez nich używane były rozmaite; powiedziałbym nawet, że cieplik w człowieku jest prawie ten sam tak pod równikiem, jak i pod biegunem.
— Tak więc, rzekł Altamont, ciepło w nas jest takie samo tu jak i w Anglii:
— Bezmała takie same, odpowiedział doktór; inne zwierzęta ssące, mają w ogóle wyższą w sobie temperaturę od człowieka. Najwięcej zbliżają się do niego, koń, zając, słoń i tygrys; lecz kot, wiewiórka, szczur, pantera, baran, wół, pies, małpa, kozioł i koza, mają ciepło nieco wyższe, a świnia jeszcze wyższe, bo przeszło czterdzieści stopni.
— To jest dla nas trochę upokarzające, powiedział Altamont.
— Dalej następują, ziemnowodne zwierzęta i ryby, których cieplik jest tak różny, jak temperatura wód w jakich przebywają. Wąż ma zaledwie trzydzieści stopni ciepła, żaba dwadzieścia pięć, rekin tyleż prawie. Owady zdają się posiadać temperaturę wody i powietrza.
— Wszystko to dobrze: odezwał się milczący dotąd Hatteras, i dziękuję doktorowi za to, że dzieli się z nami swemi wiadomościami naukowe-