Przejdź do zawartości

Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.2.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
89

Pomału odzyskiwał naturalną swą fizognomię tęgiego i krwistego mieszkańca Stanów Zjednoczonych; nie trudno w nim było poznać człowieka zdolnego i energicznego, zuchwałego, przedsiębierczego i gotowego na wszystko Amerykanina. Rodem on był z New-Yorku, żegludze poświęcił się od młodości, jak to sam opowiadał nowym swym towarzyszom. Okręt jego Porpoise, zbudowany został, uekwipowany i spuszczony na morze, kosztem stowarzyszenia bogatych kupców Unii, na czele którego stał głośny Grinnel, ten sam zamożny armator Stanów Zjednoczonych, który łożył koszta na wyprawę doktora Kane.
Pomiędzy Altamontem i Hatterasem zachodziło pewne podobieństwo charakterów i usposobień, ale nie sympatyj, dlatego też o przyjaźni tych ludzi nie mogło być mowy. Zresztą baczny spostrzegacz łatwo by dopatrzył pomiędzy niemi wielkie różnice. Altamont zdawał się być otwartszy, a jednak mniej był szczerym niż Hatteras i nie tyle budził zaufania, ile ponury i na pozór zamknięty w sobie kapitan. Ten ostatni powiedział swoje raz i już milczał; tamten prawił czasem dużo, a bez istotnej treści.
Doktór poznał charakter Amerykanina i nie bez słuszności przeczuwał blizka niechęć, a nawet