Strona:Juliusz Verne-Podróż do Bieguna Północnego cz.1.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
253

siedmdziesiąty óśmy stopień, dostrzegł że wybrzeże pochyla się ku południo-wschodowi; zdawało się, że musi ono dochodzić do ciaśniny Jones, której ujście prowadzi do zatoki Baffińskiej; tenże sam sir Edward Belcher świadczy w swych raportach, że od północno-zachodniej strony rozciąga się morze z lodów oczyszczone, „na przestrzeni jaką oko zasięgnąć może.“
Hatteras ze wzruszeniem wpatrywał się na mapach morskich w to miejsce, na którem okolice nieznane, białą, pustą przestrzenią były oznaczone a oczy jego uporczywie zwracały się tam, gdzie powinny być wody czyste.
— Po tylu świadectwach, mówił on sam do siebie, świadectwach wiarogodnych Stewarta, Pennyego, Belchera, wątpić nie można o istnieniu tych wód upragnionych. Ci odważni żeglarze sami własnemi widzieli je oczyma! czyż podobna w wątpliwość podawać ich zapewnienia? Nie! A może te wody, czyste wówczas w skutek przedwczesnej zimy.... Ale nie, to być nie może! odkrycia te robiono w różnych czasach; wody te istnieją przeto! istnieją niezawodnie, i ja znaleść, zobaczyć je muszę!..
Hatteras wyszedł na swój pomost. Gęsta mgła otaczała okręt, tak że z trudnością mógł dojrzeć